Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/83

Ta strona została uwierzytelniona.

ko przyszłego małżonka z portretu, jaki jej z Paryża przysłano, Ludwik przedstawiał się jako idealnie piękny młodzieniec, z królewskim majestatem, wrażającym jej niemal obawę. Czuła w nim pana swego, a dotąd jedynym dla niej był... Ukrzyżowany.
Żadnej wówczas jeszcze płochości zarzucić nie było można młodemu królowi, a jeżeli w cieniach Wersalu i Tuilerjów już się coś ukrywało, o tem tylko wiedział jeden Bachelier, kamerdyner-ulubieniec, jedna z tych postaci niewidocznych, które za kulisami historji wielką grają rolę, kryjąc się w mroku.
Serce Marji skłaniało się ku oblubieńcowi, tak świetną otoczonemu aureolą, lecz strach ją ogarniał zarazem. Niedowierzała jeszcze przeznaczeniu swojemu, modliła się, aby Bóg od niej kielich ten szczęścia i goryczy pełny oddalił.
W porównaniu do tego, co się działo, co zajmowało wszystkich w Wissenburgu — modlących się, cieszących, niepokojących razem — Paryż przedstawiał obraz nieporównanie jaskrawszy. Tam wybór biednej, nieznanej królewny, niezrozumiały, niepojęty, nieprawdopodobny, zdumiał w początku i niemal osłupił. Po pierwszej chwili podziwu zerwała się burza opozycji.
Oblubienica wybrana stała poza wszystkiemi znanemi tu kołami, bez związku ze społeczeństwem, bez stosunków z niem — i wydała się wszystkim niebezpiecznym wrogiem.
Zrozumiano to łatwo, iż ks. Bourbon i jego faworyta, pani de Prie, wybierając ją, rachowali na to, że sami nią owładną i przez wdzięczność serce jej zjednają. Był to zamach zuchwały na wpływ wszelki, było to wzięcie króla w niewolę.
Opowiadano, że gdy wybór Marji na radzie postanowiony został, a nikt przeciwko niemu nic do zarzucenia nie miał, szło tylko o przyzwolenie samego króla... Młody pan powołany, wszedłszy do pokoju, po odczytaniu wniosku, którego słuchał obojętnie, milcząco tylko dał znak przyzwolenia.