Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/90

Ta strona została uwierzytelniona.

nia nad nią. Dobry ten kapłan wychował ją w pobożności prawdziwej, bez bigoterji, a król Stanisław życzy sobie, aby mógł dać wskazówki temu, który go ma zastąpić i czuwać nad nią w przyszłości“.

Doniesienia Vauchona jasne, dobitne, wszystkich wreszcie uspokoiły. Podobały się one powszechnie i nie dozwalały już wątpić, że małżeństwo mimo zabiegów niechętnych przyjdzie do skutku.
Na żądanie potajemne pani de Prie pułkownik Vauchon postarał się o miarę wzrostu królewny Marji, potrzebną dla przygotowania ubiorów, sukien i obuwia.
Upominać się o to etykieta nie dopuszczała, ale zręczny Francuz, przez jeszcze zręczniejszą służbę swą, potrafił nawet wykraść jeden pantofelek.
Był on niebardzo wykwintny, dobrze już przenoszony, trochę zabłocony, bo odbywał po ubogich chatkach podróże, ale rozmiarami swojemi obudził podziwienie i okrzyknięto go... pantofelkiem kopciuszka. Nim go powierzono jako miarę haftującym złotem przyszłe obuwie koronacyjne królowej, pantofelek obiegał z ręki do ręki połowę Paryża. Elegantki na wzór jego kazały sobie szyć buciki „à la Reine“.
Miara wzrostu poszła do krawców i pań, co się wyprawą trudniły.
Ci, co na łowach mieli sposobność zbliżać się w tym czasie do młodego króla, na twarzy jego napróżno śledzili oznak tego, czego się może spodziewali lub oczekiwali, jakiegoś znudzenia lub zniecierpliwienia symptomów. Ludwik XV polował i uganiał się za jeleniami, jakby o małżeństwie nie myślał wcale.
Poselstwo Vauchona, głośne oświadczenie ks. Bourbon, iż małżeństwo nieodwołalnie jest postanowionem, widocznie już do niego rozpoczęte przygotowania, wszystko to musiało utwierdzić w przekonaniu, iż knowania przeciwko niemu nic nie zdołają.
Pomimo to starano się choćby potwarzami zatruć