Leszczyńskiemu ich niespodziane szczęście i księciu Bourbon nie dać spokoju.
Książę, pani de Prie, Parisowie zarzucani byli codziennie mnóstwem listów, objaśnień, zeznań, ostrzeżeń bez najmniejszej podstawy, które natychmiast obalało najpowierzchowniejsze wywiadywanie się, bo w nich nie było ani prawdy, ani prawdopodobieństwa.
Na chwilę jednak sprowadzało to niepokój, dopóki fałsz nie okazał się bezczelnym wymysłem.
Śmiano się, triumfując nad bezsilnemi porywami... i winszowano sobie szczęśliwego wyboru.
Walka ta, trwając już czas niemały, zdawała się tracić na sile i ustawać, gdy spiskujący przeciwko Bourbonowi i ożenieniu z Leszczyńską strzałę oddawna przygotowywaną, która, ich zdaniem, miała być ciosem Parta, nakoniec wypuścić postanowili.
Dwór lotaryński, którego dwie księżniczki były na spisie kandydatek i zdawały się mieć nadzieję, że jedna z nich wybrana zostanie, obrażony odrzuceniem, zgodził się na poparcie baśni zręcznie skleconej i jakby od niego wychodzącej.
Wiadomem było, że księżna matka lotaryńska, która na wydaniu córki za Ludwika XV olbrzymie budowała plany, nie taiła swej niechęci dla Leszczyńskich i lekceważąco publicznie o nich mówiła, mszcząc się za wydarte sobie nadzieje. Sam książę, lepiej umiejący panować nad sobą, podzielał te uczucia i na dworze lotaryńskim wrzało i kipiało nienawiścią dla króla Stanisława.
Tu się zrodziła plotka nowa, którą ktoś niemal półurzędownie nadesłał jako przestrogę do Paryża, iż tajemnicę czyniono z tego, że księżniczka Marja od dzieciństwa na nieuleczalną epilepsję cierpiała, której napady ukrywano. List, donoszący o tem, ułożony był