Królewna nigdy, dzięki Bogu, nie chorowała. Znam staruszkę, która ją piastowała od dzieciństwa i wyhodowała; słyszałem od niej sto razy, jak ją wychowywano, najmniejsze szczegóły są mi doskonale pamiętne, — ale o żadnej chorobie nigdy nikt w Wissenburgu nie słyszał.
Włodek wkońcu począł się śmiać.
— Nasza królewna — dodał — zdrowsza jest od niejednej chłopki; nawykła z rana, po przeżegnaniu się, dzień poczynać od zimnej wody; bosemi nogami uczono ją biegać po trawie; zahartowana jest, jak my wszyscy w Polsce, bośmy do tutejszych pieszczot i wygód nie nawykli. Pewien jestem, że tam teraz najcięższą troską, co pocznie, gdy na dworze przyjdzie z konieczności barwiczek, różu i bielidła używać, gdy jej twarzyczki świeżej dotąd żadne malowanie nie tknęło, tak jak dusza nie skaziła się nigdy żadnym fałszem i udaniem.
Pani de Prie zakąsiła usteczek i głową zaczęła potrząsać.
— To rzecz dziwna, — rzekła cicho — bo tu u nas chodzą wieści z bardzo poważnego źródła, że królewna jest... ma... że może w dzieciństwie ulegała.
Jąkała się, onieśmielona wejrzeniem Włodka, i nieśmiała dokończyć.
— Ale to żarty chyba! — przerwał oburzony dworzanin. — Jeżeli o chorobie mowa, to o jakiejże, proszę pani, na Boga?
Stanowczość, z jaką Włodek zaprzeczał, położenie jego na dworze, wyraz twarzy zdumionej i oburzonej razem nakazywały dać mu wiarę — i piękna pani usiłowała badanie swe w żartobliwy ton obrócić.
— Czego-bo też złośliwi ludzie nie wymyślą — dodała. — Musi to być bajka, kiedy waćpan o tem nigdy nie słyszałeś.
— U nas — odezwał się Włodek — wszyscy wiedzą o wszystkiem, tajemnic żadnych nie było nigdy i niema. Skąd się ta choroba wziąć mogła, nie pojmuję nawet.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/96
Ta strona została uwierzytelniona.