Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/98

Ta strona została uwierzytelniona.

brzmi inaczej i nabiera znaczenia, którego niema w istocie.
— Książę zapewne wyśle doktora do Wissenburga — szepnął Paris.
— I to będzie najwłaściwszem — rzekł Włodek; — potrzeba tylko, by wiedział, jak się obejść z państwem naszem, aby królewny nie zrazić. Jeżeli księciu idzie o to, ażeby małżeństwo przyszło do skutku, nie powinien o tem zapominać, że król widzi w niem tylko tajemniczy palec Opatrzności, a królewna Marja modli się, aby Bóg od niej ten kielich odwrócił... Mogą pochwycić pozór...
Z niedowierzaniem wszyscy krzyknęli, że Włodek przesadza, że nie może być, aby nie pożądano takiego wywyższenia i losu. Jeden tylko Lozilières potwierdził to i utrzymywał, że o Leszczyńskich sądzić z innych ludzi wcale się nie godziło.
Uczyniło to pewne wrażenie na pani de Prie, poczem komitet powrócił do narad nad środkami, jakich użyć należało dla wyśledzenia prawdy, a wykrycia fałszu. Doktora chciano wyprawić zaraz do Wissenburga, a do Trewiru zręcznego agenta, któryby o starej mniszce, leczącej na epilepsję, się dowiedział.
Pani de Prie, uspokojona, odzyskała zaraz wesoły humor, śmiałość i roztrzpiotanie.
Włodek, który już wypił kilka kieliszków wina, czuł się jakoś ośmielony, piękna pani wcale mu nie imponowała.
— Nie znam praw tutejszych i zwyczajów — rzekł, zwracając się do niej, — ale szczęściem uczyć się ich nie widzę potrzeby, bo i żyć tu nie myślę... Boleję tylko nad losem naszego anioła, który życie swe pełne prostoty godzić będzie musiał z wymaganiami tutejszemi.
— A jakże żyje teraz? — pytała de Prie. — Myśmy ciekawi bardzo, bo każdy powiada inaczej.
— A! — zawołał Włodek — życie jej nie różni się w niczem od wszystkich pań naszych... Naprzód dzień poczynają modlitwy, nabożeństwo, msza święta...