kał się jejmości, chociaż cenić ją umiał. Bez niej, powiadał, poszedłby dawno z torbami.
Folwark położony tuż przy parku pałacowym, mający ogród osobny, z którego fórta do niego prowadziła, wygodny był, czysty, ale wcale niewykwintnie zbudowany przez samego już Podrobę. Otaczały go pomniejsze budowy gospodarskie, gdyż rządca konie, bydło i różne stworzenia hodował. Tu po staroświecku uwijały się z wiejska poubierane, parobcy i chłopięta bosonogie, wśród mnogich kur, gęsi, indyków, gołębi i czworonożnego dobytku. Czuć było gospodarną i zabiegliwą panią Podrobinę, a często i słyszeć się też dawała, zawsze poczynając od jednej formuły: — Ażeby cię jasne pioruny zatrzasły! — której w pomoc przychodzi tylko waryant: — Bodaj cię dyabli wzięli!
W chwili gdy sam rządca z księżną obchodził dwór odnowiony, przed folwark zajechał koczyk bardzo elegancki czterma końmi: z niego wysiadła młoda i piękna, zręczna, wiotka z twarzyczką smętną i wdzięczną osóbka, której w ganku wybiegłszy pani rządczyni o mało nie udusiła ściskając.
Niktby w tej istocie idealnie prawie pięknej, wątłej, powietrznej, z oczyma czarnemi jakby we łzach pływającemi nie domyślił córki rodziców tak realistycznie krzepkich, wypasionych i prozaicznych... A jednak była to rodzona ich pani Kamilla z Podrobów Zastawska... ukochane dziecię obojga...
Miłość rodziców dla niej nic nie przeszkodziła im przecież wydać ją za dziedzica wioski pana Emmanuela zwanego Manciem Zastawskiego, który lepiej do rodziców był dobrany niż do żony. Szlachcic
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/186
Ta strona została uwierzytelniona.