majątek... Kazał sobie złożyć — het — wszystkie papiery od nie wiem ilu lat z administracyi, dochodów, rozchodów, i szpera w nich, siedzi, dłubie wprost, aby mnie, który na zawadzie mu stoję, pozbyć się...
Księżna potakiwała.
— Domyślam się tego — rzekła...
— Proszę jaśnie oświeconej dobrodziejki mojej, kończył gorąco rządca — co może być łatwiejszego niż dziś, kiedy się wiele rzeczy pozapominało, w starych szpargałach znaleźć jakąś lukę??... Lada moment się tego spodziewam, że pozwie do jakiegoś tłómaczenia i — na honorze mnie jeszcze pokrzywdzi; a honor — dodał bijać się w piersi — człowiekowi najdroższy, bo takim ja dobry szlachcic jak i on...
— Ja waćpanu krzywdy uczynić nie dam — odezwała się księżna, — bądź spokojny.
Skłonił się do kolan Podroba i westchnął.
— Ciężkie na nas przyszły czasy — począł znowu. Mnie to najwięcej trapi, że ja u księżniczki już nie mam łaski... Patrzy na mnie krzywo... widzę to, jest już przez niego uprzedzona.
— Nie zważaj — rzekła księżna — ja tu coś znaczę... bądź spokojny...
— Ja też w łasce jaśnie oświeconej dobrodziejki mojej całą pokładam nadzieję. Służyłem jej wiernie, mogę powiedzieć życie całe; niechże przynajmniej, choćbym wyszedł z torbami, pohańbiony nie będę.
Ocierał oczy suche biedaczysko...
— Księżniczka zaślepiona — dodał... na to chyba czas pomoże, a jego przywiązanie do tego anioła...
Machnął ręką rozpaczliwie.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/246
Ta strona została uwierzytelniona.