Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/290

Ta strona została uwierzytelniona.

Ponieważ książki jego i notaty, wszystkie były w dworku na Pradze pozostały, musiał się o nie zgłosić do Leokadyi, którą uwiadomił o chorobie w sposób jak najbardziej uspakajający. Zapewniał, że się już ma zupełnie dobrze, lecz doktor tylko go z powodu zimy trzyma jeszcze w zamknięciu. Leokadya po piśmie domyśliła się stanu brata, byłaby natychmiast pojechała do niego, ale opuścić matki nie mogła. Nie powiedziała jej nawet o chorobie i skłamała, że Celestyn na wsi pozostał dla interesów gospodarskich, bo o przyjeździe księżny z córką do Warszawy — wiedziano...
To rozwiedzenie się małżeństwa było dziwnem trochę — ale samo ono też niemniej się dziwnem wydawało. Na wszystko można się było przygotować...
Leokadya pisała często.
Celestyn z wielką pociechą zawiązał z siostrą korrespondencyę, ale o sobie nie mówił w niej wcale.
Z Warszawy i do Warszawy także listy chodziły, rzadsze jednak, zimne, przymusowe, obowiązkowe; ze strony Celestyna czulsze, Jadzi pośpieszne, bo nigdy nie miała czasu, bo niezmiernie była zawsze zajęta, a oprócz tego jakąś przedsiębrała kuracyę.
Dowiadywała się o męża, nie przynaglając go wcale do przyjazdu i zalecając, aby zimę przebył przy doktorze, który tak szczęśliwie prowadził cały przebieg choroby i konwalescencyi.
W niektórych z tych listów czasem odzywało się jakby wspomnienie dawnej czułości, drgała jakaś struna niewieścia, lecz w większej części ich chłód był straszny... Jadzia skarżyła się tylko na bardzo zaniedbane interesa.