Pani Zastawska całą tę zimę ciągle potrzebowała to porady doktora, to towarzystwa konsyliarzowej, przybywała do miasteczka co najmniej raz na tydzień, a bawiła czasem po dni parę. Mąż, który się bawił polowaniem, kartami i mało w domu siadywał, nic nie miał przeciwko temu, ażeby i żona się też kurowała i rozrywała.
Celestyn, choć przywiązany do żony i choć mu nie postało w głowie kochać się w tej pięknej Madonnie, w której cała młodzież powiatu się kochała, co ją niecierpliwiło — miał dla niej najżywszą sympatyę. Lubił jej rozmowę, zapatrywał się w piękne jej oczy, ale nigdy słówko żadne dwuznaczne nie wyszło z ust jego...
Gdy z wiosną już zaczęto mówić o wyjeździe Celestyna, który najprzód miał być w Zbyszewie, potem jechać do Warszawy, pani Zastawska posmutniała. Doktor utrzymywał, że chciała mu wmówić, ażeby Celestyna, osłabionego jeszcze, nie wypuszczał tak prędko. Konsyliarz zaś trochę gburowato miał odpowiedzieć zarumienionej pani: „Owszem, czas, ażeby sobie jechał, bo mu pani głowę zawrócisz, a to ani dla niej, ani dla niego nie będzie zdrowem. Ja jako doktor, muszę profilaktyczne środki zapobiegające chorobie radzić państwu obojgu.“
Milka pogniewała się trochę, ale to nie przeszkadzało jej, gdy czas wyjazdu się zbliżał, prawie codzień pod jakimś pozorem zajeżdżać do konsyliarzowstwa i zasiadywać się u nich bardzo uparcie. Żona doktora zdaje się, że coś więcej wiedziała od męża, i brała stronę swej przyjaciołki tak dalece, iż po
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/294
Ta strona została uwierzytelniona.