Chciała ona go zatrzymać dłużej we dworku — lecz Celestyn od razu zapowiedział, że dłużej nad jeden dzień odpoczywać nie może.
Mówiliśmy, że przy pogrzebie ojca, przyjaciel Michał wyręczał Celestyna. Znał on dawniej jego rodzinę i był wielbicielem wielkim panny Leokadyi, która i pięknością, i rozumem łatwo serce pozyskać mogła. P. Michał byłby się nieochybnie zakochał, czuł to, lecz człowiek pozytywny obrachowywał, że ubogo ożenić się nie może... Choć więc czas mu bardzo schodził mile w towarzystwie siostry przyjaciela, unikał częstych odwiedzin.
Niekiedy tylko zapędzał się na Pragę, ulegając słabostce, i pod pozorem ofiarowania swych usług, spędzał tam jaką godzinę.
Właśnie następnego dnia, gdy Celestyn bawił się w poobiedniej godzinie, Leokadya zarumieniona przywitała go w ganku i zaprowadziła do brata, ostrzegłszy, aby nie dał poznać po sobie wrażenia, jakie na nim musi smutny stan przyjaciela uczynić.
Pomimo tej przestrogi, Michał wszedłszy, zmieszał się mocno, żal mu się zrobiło tej ofiary — i powitał go niewyraźnemi słowy... Celestyn rad mu był nadzwyczajnie, i zawołał ściskając, że go sam Pan Bóg chyba tu sprowadził.
Michał wiedział wprawdzie o losach przyjaciela, słyszał co powszechnie mówiono, o niektórych rzeczach na wpół dowiadywał się od panny Leokadyi — ale to wszystko tak poplątane — niedokładne... iż potrzebowało objaśnień wielu...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/298
Ta strona została uwierzytelniona.