Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/373

Ta strona została uwierzytelniona.

wości męża, który naprzód swoje mienie ratował, wyciągnąwszy od żony co tylko było można, dzięki nieopatrzności obu kobiet, może i rządom Podroby, zbytnio pamiętającego o sobie — ruina majątkowa z nadzwyczajną dokonała się szybkością.
Do dawnych długów przybyły nowe, rosły, olbrzymiały i pani Jadwidze na jej fantazye, podróże, wydatki, stroje braknąć zaczynało. Matka najprzód poświęciła córce własne nawyknienia, zaczynała po cichu sprzedawać klejnoty, rzucała się, chwytała ze wszech stron, lecz coraz szło trudniej...
Widmo zupełnej ruiny stało przed niemi. Jadwiga nie widziała go jeszcze, bo matka starała się ją utrzymywać w błędzie — lecz... przeczucia miała straszne.
Dla tej pieszczotki nawykłej, że się jej myśli spełniły wprzódy nim je wyraziła — ubóztwo, niedostatek z tem wszystkiem co on za sobą prowadzi, był groźbą równającą się śmierci. Czegokolwiek być pozbawioną, poświęcić coś z nawyknień — nie umiała. Nie pojmowała życia wązkiem płynącego korytem, powoli i skąpo.
W ostatnim roku jakieś przypomnienie wrażeń doznanych w podróży do Włoch, upozorowane tem, że swe studya artystyczne uzupełnić chciała, namiętną obudziło zachciankę podróży z matką do Florencyi, Rzymu i Neapolu. Lecz matka i córka wiedziały co to kosztować musiało... Księżna chcąc Jadzi w tem dogodzić, chcąc ją rozerwać, biegała, oszalała prawie, dla zebrania potrzebnych pieniędzy, okazało się to zupełnem niepodobieństwem. Pierwszy raz w życiu księżna się nie wahała udać o pożyczkę do miliono-