wego ks. Hermana, który grzecznie, ale stanowczo odmówił.
Akollyta jest urażony, że pani Jadwiga nie dała mu nad Eustaszkiem pierwszeństwa, odzywał się głośno, że byłoby grzechem księżnie dopomagać do zupełnego zrujnowania, dogadzając dziwacznym fantazyom.
Odmówił i hrabia Tymoleon, a Rymund — powiedział, że na to nie ma pieniędzy.
Lichwiarze już byli wszyscy wyzyskani, klejnoty w części pozastawiane, w części posprzedawane. Księżna Eufrezya płakała i złorzeczyła, Jadwiga chorowała, nie mogąc pojąć, aby jej coś odmówione być miało...
Uczuła to nad wyraz boleśnie, i Włochy ciągle miała na ustach. Mąż śmiał się.
— Dla odświeżenia miłych wspomnień, chybabyś pana Celestyna z sobą musiała zaprosić — mówił szydersko. Przyszedł do zdrowia i wcale przystojnie wygląda!!
Jadzia w początku chciała na złość mężowi, na swojem postawić, jechać bądź co bądź. Sama więc starała się dostać pieniędzy — lecz i to nie pomogło nic... Musiała się poddać losowi swemu — ale niewymowną goryczą zapłynęło jej serce.