Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/376

Ta strona została uwierzytelniona.

Oddawano mu sprawiedliwość, i panie były tego zdania, że księżniczka mogła się w nim zakochać... Męzka piękność pozostała w nim mimo śladów choroby, a umysł zyskał na przebytych próbach i trudach.
Dawniej zahukany i upokorzony, dziś swobodny, Celestyn całą wyższość swą mógł okazać jawnie, a że był skromny, nienarzucający się, i umiał utrzymać się na miejscu, jakie mu należało, szanowano go i lubiono...
Nie zbywało na znajomościach i zaproszeniach. Panie ciekawe, usiłowały zajrzeć w tę duszę i serce zamknięte, w których się domyślały tajemnic; lecz Celestyn mówiący chętnie i pięknie o — rzeczach obojętnych, o sobie uczuciach swych i przeszłości milczał.
Życie, które prowadził, było bardzo znośne.
Większą część godzin poświęcał swym archiwom, do których się niezmiernie przywiązał. Z urzędu robił w nich porządek, z miłości przedsiębrał studya. Ktokolwiek oddawał się badaniu przeszłości, wie, jaką ona obudza namiętność, jak opanowuje, jak zapełnia życie. Czas płynął piorunowo, niepostrzeżenie. W godzinach wolnych miał do wyboru archiwista dworek na Pradze, siostrę i matkę, do których był najmocniej przywiązany, lub domy liczne, które go witały serdecznie i zapraszały nieustannie.
Poważny zawsze Celestyn, odzyskał był pewną swobodę umysłu, dozwalającą mu czasem choć cudze podzielać wesele. W towarzystwie bywał miłym, dowcipnym, uprzejmym. Została mu melancholia jakaś w wejrzeniu, w głosie, w uśmiechu, lecz ta więcej wdzięku dodawała niż odstręczała.