Na kilka miesięcy przed bytnością księżny starej w Zbyszewie, pan Celestyn miał nieprzyjemną niespodziankę. Jednego dnia tajemniczy bilecik Leokadyi zawezwał go na obiad do dworku. Siostra dodała w przypisku, iż będzie gość, postawiwszy parę znaków zapytania enigmatycznych. Odgadnąć było trudno, lecz Celestyn pojechał na Pragę.
W saloniku obok pani Moniki, siedziała pani Zastawska. Przybyła ona do Warszawy razem z żoną doktora, i poznała się z Leokadyą, tyle okazując współczucia dla Celestyna, tak dopytując o niego, tak się napraszając, ażeby go zobaczyć mogła, że siostra, wdzięczna jej za brata, od którego słyszała o Milce — ułożyła we dworku owo spotkanie...
Leokadya nie przypuszczała więcej nic nad dobrą przyjaźń dla obu tych pań, konsyliarzowej i Milki. Obie panie zostały na obiad proszone, i Celestyn powitał je, jak się spodziewać było można, z radością wielką, z uczuciem, z okrzykiem...
Konsyliarzowa przybiegła do niego, śmiejąc się, wesoła... a Zastawska zdradziła się takiem pomieszaniem, rumieńcem, oczyma tak załzawionemi, że... musiała przyjaciołka ratować ją gadatliwem pośrednictwem i śmiechem. Milka ochłonęła wprędce, i panna Leokadya nie postrzegła nic podejrzanego, zwłaszcza że Celestyn nie dał nic poznać po sobie. Przysiadł się tylko zaraz do Zastawskiej i począł z nią żywą rozmowę.
Rzeczą szczególną było, że gdy oko siostry nie dostrzegło nic, oprócz przyjaźni — pani Monika ze swym krótkim wzrokiem, przytępionym słuchem, pozorną nieuwagą i roztargnieniem — posądziła Celesty-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/377
Ta strona została uwierzytelniona.