Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/383

Ta strona została uwierzytelniona.

— Co to pomoże, że ja plotki będę z domu wynosiła! rzekła...
Celestyn naglić począł tak gorąco, a naostatek zaklął się, iż będzie szukał ratunku — i panna Klara zawahała się. Raz potem zacząwszy opowiadać, gdy ją żal ogarnął, z płaczem wyśpiewała wszystko...
— Nic nie ma przesadzonego, rzekła. Gorzej jeszcze jest niż ludzie sądzą. Pani się zagryza, w oczach ginie. Książę się śmieje i ani dba o to... Jeden Bóg wie co z nami będzie...
Celestyn dowiedział się od niej oburzających szczegółów, zdrętwiał, posłyszawszy co się działo, i nic nie mówiąc o tem pannie Klarze, wszystko rzuciwszy, pobiegł zaraz następującego dnia radzić się prawników, czyby co dla ratunku majątku i spokoju uczynić nie dało.
Nie znał ludzi, którzyby mu do tego rękę podać mogli, a ci, do których się udał, posłyszawszy o co i o kogo chodziło, ulękli się stosunków familii i mieszać się do niczego nie chcieli...
Zgodnie prawie wszyscy tego, co zwali kładzeniem palca między drzwi — odmawiali. Familia miała stosunki. Ks. Eustachy był nader zręczny.
Nie wiedząc do kogo trafić, Celestyn, który w czasie kuracyi poprzyjaźnił się z Landlerem, pobiegł do niego... Doktór wiedział bardzo dobrze, co się w pałacu działo, bolał nad losem księżny starej i młodej, ale był przekonany, że na to nie ma sposobu.
Z gorącością wielką Celestyn mu wyłożył, że przecięż są prawa i jest obrona uciśnionych nawet przez najbliższych; mieć tylko potrzeba odwagę wy-