Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/387

Ta strona została uwierzytelniona.

Księcia Eustachego jak zwykle nie było w domu, lecz księżna przekonawszy się, iż miał swych szpiegów, którzy mu o wszystkiem donosili, nie w pałacu u siebie, ale u markizy Żuliety dała mu rendez-vous.
Konferencya trwała godzin parę; mecenas nic nie obiecując i nie decydując, zażądał na dzień następny papierów i notat szczegółowych. Drugiego dnia posiedzenie jeszcze się dłużej przeciągnęło. Po ukończeniu badań jak najtroskliwszem, Pirowski, który wszystko notował, oczekującej księżnie oświadczył, iż procesu się podejmie, lecz ponieważ na wybrane zaraz po ożenieniu summy żadnych dowodów nie ma — może być wymagana przysięga. Radził też razem i o separacyę się starać.
Księżna Eufrezya dla ratowania córki na wszystko była gotowa; a Jadzia obrażona w miłości własnej, upokorzona — jak tylko możność oswobodzenia się ujrzała, również oburącz ją chwytała... Zdawały się obie na mecenasa.
Pirowski zapowiadał, że sprawa łatwa nie będzie, że zgryzot i kosztów wielkich stanie się przyczyną, ale był prawie pewien, że wygrać ją można.
Z porady i pod dyktowaniem mecenasa księżna miała list napisać do zięcia w imieniu swojem i córki, domagający się separacyi i zwrotu summ, które książę wybrał w pierwszym roku po ślubie. List był rodzajem memoryału, ale nim poprzedzić koniecznie było trzeba wytoczenia sprawy, aby otworzyć wrota do dobrowolnych układów.
Książę Eustachy bawił w dobrach swych na polowaniu, gdy list ów, opracowany, odczytywany, wystylizowany, urzędownie przez umyślnego mu doręczo-