Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/401

Ta strona została uwierzytelniona.

Pirowski oświadczył, że od tego co księżna w liście postawiła jako warunek, odstąpić nie może...
Po odjeździe Szabra, mecenas poszedł do ks. Eufrezyi i prosił o cierpliwość.
— Wszystko się da ułożyć, ale czas jest tu nieodbicie potrzebny jako kollaborator...
Prawie toż samo Szaber doniósł księciu, który niecierpliwił się, nie wiedząc co z sobą począć. Nie śmiał się pokazywać na świat, czuł niespokojnym, nie decydował się czy ma śmiało stawić czoło przeciw żonie i jej matce, czy zamknięty czekać końca. Szaber życzył nie ukrywać się, owszem nadrabiać fantazyą, traktować rzecz lekko... Żartować sobie z niej, i ludzki sąd zachwiać zuchwalstwem, które jest też siłą...
Z dawnych czasów Eustaszek miał wiele przyjaciołek po salonach arystokratycznych, pomiędzy niemi znajdowało się wiele nieprzyjaciołek księżny i Jadwigi szczególniej te wszystkie gotowe były wziąć jego stronę.
Książę więc tegoż wieczoru, wyrachowawszy gdzie ma być i co mówić, — w świat się puścił. Gdy go ujrzano śmiałym, śmiejącym się, dowcipniejszym niż dawniej, obojętnym na to, co go spotykało, wszyscy powiedzieli sobie, że — rzeczy, o których mówiono, były przesadzone, i że Eustaszek da sobie radę.
Dziwactwo ks. Eufrezyi i jej miłości ślepej dla córki przypisywano wszystko.
— Ale to się skończy na niczem! szeptały piękne panie.
Po tym pierwszym kroku, który się powiódł szczęśliwie, ks. Eustachy z Szabrem postanowili zwlekać i ciągnąć.