Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/406

Ta strona została uwierzytelniona.

go — musisz to wziąć na siebie — precz z tym człowiekiem. Raz niech się to skończy, sprzątnąć go musimy...
Łatwe to było do powiedzenia i zawyrokowania; ale pan senator wiedział, że wyrzucenie urzędnika bez słusznego powodu, nie było rzeczą tak prostą, jak się księciu zdawało...
Chciał go uspokoić jednak, i obiecał się w tem rozpatrzyć.
— Jeśli się co da zrobić — rzekł — zobaczymy...
— Ale to się zrobić musi! wołał książę: należy poruszyć wszystkie sprężyny. Ja z mej strony jakie tylko mam wpływy, użyję, gotowem do ofiar nawet. Tego człowieka zgnieść potrzeba...
Senator nie przeczył, że zgnieść było koniecznością, jednak nie znajdował tego łatwem...
Ks. Eustachy nie miał spokoju, dopóki na wszelkich drogach, jakie dla niego były dostępne, nie zasnuł całej sieci zatrzasków, w które ofiara wpaść musiała. Celestyn ani wiedział, ani się domyślał co mu groziło; prowadzono przeciwko niemu intrygi w tajemnicy największej...
Gdy się to działo, a miesiące upływały bez widocznej zmiany położenia, p. Michał zmuszony zająć oddaloną swą posadę, nie chciał wyjechać na nią bez żony. Postanowiono więc ślub cichy, bez wesela, którego nie dopuszczała żałoba... We dworku na Pradze zebrały się dwie rodziny, i nazajutrz potem państwo Michałowstwo byli już w drodze, a domek stał z okiennicami pozamykanemi pusty...
Stary stróż z żoną zostali tylko dla dozoru.