Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/418

Ta strona została uwierzytelniona.

dzieć. Ten, który miał dług zahypotekowany na domu, chciał go nabyć koniecznie. Sąsiad, który zamyślał połączeniem dwóch posiadłości jakieś schronienie dla wołów założyć i spekulował na niem, uparł się także kupić Joachimszczyznę, jak ją tam nazywano. Dwaj współzawodnicy, stanąwszy oba do licytacyi, z gniewu zapędzili się tak, iż cenę niemal nad wartość podnieśli. Skutkiem tego dworek przysądzono sąsiadowi, a oprócz spłaty długu, około trzech tysięcy rubli pozostało p. Celestynowi. Spadły one jak z nieba. Połowę ich natychmiast oddał radcy dla Leokadyi, ale ten w imieniu syna i synowej, z wyraźnej ich woli, przyjęcia odmówił. Całą więc summą Celestyn mógł rozporządzać.
Tak się już był oswoił ze swym niedostatkiem i tą myślą, że nic nie ma, iż z pieniędzmi nie wiedział co zrobić. Radca życzył mu założyć pensyjkę dla chłopców i prorokował jej powodzenie. Celestyn nie czuł się na siłach... Praca cicha jakaś u stolika była jedyną, do jakiej czuł się zdolnym.
W parę dni po odebraniu pieniędzy, gdy rozmyślał jeszcze co zrobić z niemi, spotkał się wedle zwyczaju przy kościele Bernardynów z panną Klarą.
Ta odmalowała mu stan, w jakim dwie księżne się znajdowały, w tak żywych i strasznych kolorach, tak go poruszyła nim, że Celestyn nagle uderzony tą myślą, iż miał niepotrzebne pieniądze — postanowił je jakimkolwiek sposobem posłać żonie.
Wynurzył się z tem pannie Klarze, która bez ogródki odpowiedziała, żeby to sobie wybł z głowy, bo nigdy w świecie księżna nic nie przyjme od niego. Naiwne wyrażenie się starej sługi byłoby kogo inne-