dnia jakaś katastrofa domowa, dług krzyczący, nie wprawił ks. Eufrezyi w rozpacz, a Jadwidze nie sprowadził ataku tak groźnego, iż całą noc musiał wezwany Landler siedzieć u łóżka. Panna Klara zdjęta litością, zapomniała o skrupułach, posłała do Celestyna, i pochwyciła pieniądze, na które weksel na imię radcy kazał wystawić.
Był to ostatni grosz jego, poświęcony z rozkoszą taką, iż Celestyn powracający wieczorem do domu, jakby na wpół pijany, drapiąc się na strych, ze wschodów spadł i — nogę złamał...
Gdy na hałas ludzie się zbiegli, a on podnieść się usiłował, nie czując jeszcze bólu, tak był w duszy rozradowany, — okazało się, że na nogę ustąpić nie mógł.
Zaniesiono go do biednej na strych izdebki i natychmiast staraniem radcy przywołany cyrulik, oświadczył, że się nie obejdzie bez doktora, bo kość jest strzaskana.
W domu nad kilkanaście rubli nic nie było, a w perspektywie długi czas kuracyi i bezrobocia. Celestyn ani zamruczał.
— Wola boża — rzekł — poleżę, cóż robić? Sam winienem.
Radca, który o zatraconych jeszcze trzech tysiącach rubli nie wiedział, pocieszał się tem, że przynajmniej one się teraz na wyleczenie przydadzą.
Wiedziano w domu, iż doktor Landler był z Celestynem w przyjaźni, posłano więc z zawiadomieniem do niego. Landler tylko co był powrócił od księżny Jadwigi, stawił się natychmiast.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/420
Ta strona została uwierzytelniona.