Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/427

Ta strona została uwierzytelniona.

— Te pieniądze mnie palą jak ogień; trzeba mu je oddać! natychmiast, koniecznie...
— Ale z nich już tak jak nic nie zostało — odparła księżna spokojnia. Ja pieniędzy dostać nie mogę, musi czekać.
Zakrywszy sobie oczy, Jadwiga jak weszła tak wybiegła od matki, oszalała...
W sypialni swej rzuciła się na łóżko i płakała.
Co się działo w sercu jej, wytłómaczyć nie potrafimy. Była-li tam resztka miłości, do której się przyznać nie chciała sama przed sobą, czy tylko obrażona i uciśnięta miłość własna?
Panna Klara, która wcale co innego zamierzając, była przyczyną takiego wzburzenia w domu, musiała się ukryć ze łzami... Księżna Jadwiga cały dzień została w swoich pokojach. Lecz jakiś los nieszczęśliwy ją prześladował. Co chwila natrafiała na książki, na papiery, na rzeczy, które Celestyna jej przypominały; odrzucała je z gniewem, darła, chciała zapomnieć, nie mogła.
— Niegodziwy! wołała — chce przed całym światem pokazać, że on był ofiarą, on jeden wspaniałomyślnym i czystym, a ja drapieżną, nierozumną, bez serca istotą... Klarą się posługuje... Cały świat pewnie o tem wiedzieć będzie, aby mnie potępić, a jego niewinnym uczynić męczennikiem.
I Jadzia płakała z gniewu.
Przez dzień ten przerzuciła co jeszcze miała kosztowności, chcąc je posprzedawać, aby ten gniotący dług spłacić; ale pozostałe precyoza ani trzeciej części nie były warte tego, co się Celestynowi należa-