Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/428

Ta strona została uwierzytelniona.

ło, chociaż o dawniejszym długu nic księżna nie wiedziała.
Matka tej ofiary nie wzięła do serca bynajmniej. Była już tak niedostatkiem zobojętniała, że byłaby od kogokolwiekbądź najbardziej upokarzającą pomoc przyjęła, byle córkę i siebie ratować. Stan interesów oprócz tego, że się boleśnie czuć dawał na każdym kroku, był tak upokarzającym!!
Kilka razy ks. Eufrezya próbowała zajrzeć do córki, znajdując ją ciągle w tym samym stanie rozpłakaną, zrozpaczoną, należącą. Klara się jej na oczy pokazywać nie śmiała.




Celestyn już się o kulach przechadzał swobodniej trochę po swojem mieszkaniu, jeszcze nie mogąc na dół znijść po wschodach i nieustannie dopytując doktora, kiedy z pomocą laski tylko będzie mógł się pokazać na ulicy, gdy jednego dnia przywieziono mu z miasta karteczkę.
Pismo było kobiece i nieznane mu, dosyć niewprawne i niepoprawne. Z podpisu ledwie się domyślił, że list był od pani konsyliarzowej, która przybywszy do Warszawy, bardzo go widzieć pragnęła... Posłaniec czekał odpowiedzi.