Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/454

Ta strona została uwierzytelniona.

— To nie może być prawdą! przerwała księżna. To nie ma sensu! to plotka! Dokądżeby wyjechał? po co?
Pomimo zaprzeczenia, księżna wstała z krzesła.
— Proszę cię, kochany kuzynie — dodała z uśmiechem, — ty nie słyniesz z tego, abyś bywał najpierwej uwiadomiony co się w świecie dzieje... bo mało cię to obchodzi; jużciż ktośby o tem więcej wiedział...
— Ale, proszę księżny — odparł, skłaniając głowę grzeczny opiekun, — ja sobie nie przypisuję, ażebym bywał uwiadomiony przed innemi; tylko ja tu wprost jadę z resursy, a w resursie wszyscy już o tem wiedzieli.
Księżna wstała...
— Ale, proszęż cię?
— Był jego plenipotent Maks Szaber, głoszono to przy nim, nie zaprzeczał. Proszę mi przebaczyć, że ja tu z tem przybiegłem, ale chciałem jakiejś pewności. Sądziłem, że tu ją znajdę.
Księżna pokręciła głową, znać jednak było, iż resursa pewne na niej uczyniła wrażenie.
Godzina była nazbyt spóźniona, aby sprawdzić się dawała przyniesiona nowina.
— Mistyfikacya jakaś! zamknęła księżna; ale zawsze wdzięczna jestem za dobrą chęć kuzynowi.
Książę się skłonił i za kapelusz wziął do wyjścia...
Wszyscy też rozchodzili się, a Jadzia znużona czytaniem i rozmową, natychmiast dawszy dobranoc matce, usunęła się do siebie. Księżna o niedorzecznej nowinie nie chciała córce wspominać, lecz mimo