Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/463

Ta strona została uwierzytelniona.

Podroba, którego naglono listami, aby natychmiast przybywał, kazał dość długo czekać na siebie. Tymczasem dzięki staraniom Landlera i resztkom sił, Jadwiga powoli przychodzić do siebie zaczęła. Pierwsze jej zapytanie było o pogrzeb matki.
Uspokojono ją tem, że tymczasowe zwłok wyprowadzenie się odbyło — jak było powinno.
Kto się o to starał, kto i czem koszta opłacił, księżna nie spytała nawet. Tak była nawykła do tego, że się wszystko dla niej składało i robiło samo, bez jej wiedzy, że znajdowała naturalnem, iż i teraz jakaś niewidzialna ręka oszczędziła jej troski...
Żulieta wstawszy z łóżka, przybyła do niej z pociechą.
Ona pierwsza zapytaniami swemi rozbudziła w Jadzi poczucie potrzeby zajęcia się osobistego losem swoim.
Księżna zdziwiona była w początku, gdy usłyszała, że się potrzeba naradzić i coś poczynać. Zdało się jej po małym namyśle, że przybycie Podroby na wszystko zaradzi. Znała dawnego opiekuna nieudolność, bo często słyszała matkę śmiejącą się z jego potakiwania i nicości, wiedziała, że na nikogo z rodziny liczyć nie mogła... Zostawał jej ten jedyny stary sługa, o którym przekonana była od dawnych czasów, iż więcej o sobie myślał niż o nich — ale on jeden znał interesa, on jeden miał wspólną