Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/464

Ta strona została uwierzytelniona.

z nią korzyść w ich uregulowaniu. Spodziewała się, że o sobie nie zapomni, ale i jej przyjdzie w pomoc.
Nie mając wyobrażenia najmniejszego o stanie majątkowym, a pamiętając tylko, że Zbyszew jej zostawał, sądziła, że dawny tryb życia, choćby na trochę skromniejszą skalę, dalej się może utrzymać.
Podroba przybył nareszcie, czarno ubrany, zgarbiony, płaczący po dobrodziejce, lecz dobrze przygotowany wprzód do tego co miał mówić, radzić i jak położenie wyzyskać. Szepnął żonie w chwili wyjazdu:
— Panów nigdy dyabli nie biorą, człowiek powinien o sobie i o dzieciach pamiętać.
— A — pewnie, potwierdziła żona. Zagoście trzeba Zastawskim zapewnić, no — a reszta!!
— Reszta jak na długi starczy... podziękować Panu Bogu! dokończył Podroba.
Spóźnił się zresztą i dla tego rządca do Warszawy, że wiadomość o ucieczce księcia śmierci ks. Eufrezyi niezmiernie wiele mu do czynienia dawała. Potrzeba było po cichu remanenta przeprowadzać do... majątku zięcia i syna, niektóre nieobjęte inwentarzami rzeczy posprzątać, słowem należycie zrządzenie Opatrzności bożej wyzyskać. Wszystko to bardzo szczęśliwie i tak zręcznie wykonane zostało, iż oprócz małej liczby opłaconych za milczenie ludzi, żywa dusza się nie domyślała manewru tego.
Podroba stanąwszy przed Jadwigą, począł od tak rzęsistych łez, od takiego łkania, że choć ona w rozczulenie niebardzo wierzyć była skłonna — poruszyło ją to nieco...