Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/473

Ta strona została uwierzytelniona.

jakiś obmyślany: Kormanowski poszedł przez pośrednictwo Klary oznajmić o rezultacie.
Przez cały ten czas ks. Jadwiga siedziała zamknięta u siebie. Gdy stara sługa weszła z papierem ręką Celestyna zapisanym, — pismo jego wywołało wzdrygnienie i rumieniec. Odczytała je jednak, i nic nie mówiąc położyła na stoliku. Stosunkowo do tego czem groził Podroba, skutek narad i rachunków był jeszcze bardzo pomyślny. Sprzedaż tylko pałacyku bolała księżnę... Nie powiedziała nic — aż nazajutrz dopiero, zbywając Klarę:
— Niech robi już co chce. Mnie o niczem nie mówcie.
Nie było ani słowa podziękowania, ani wyrazu wdzięczności, księżna unikała nawet wymówienia nienawistnego nazwiska człowieka, który ratował ją jeden, a którego wspomnienia znieść nie mogła.
Znękany Podroba, któremu Celestyn zapowiedział przybycie do Zbyszewa, przyszedł pożegnać księżnę, wcale inny niż pierwszym razem, posępny, chłodny, obrażony, milczący. Skłonił się już nie tak nizko, z żalami nie rozwodził, śpieszył do domu, aby swego prześladowcę uprzedzić.
Ks. Jadwiga zbyła go ledwie parą zimnych wyrazów.