Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/479

Ta strona została uwierzytelniona.

Podroba się unosił; Zastawska widząc, że go więcej jeszcze draźni, nie odzywała się. W końcu rządca oświadczył córce, że z obowiązku powinna, jeśli jest z nim dobrze, wymódz powolności trochę.
— A że się acaństwo znacie, i że tobie on głowę zawrócił, i ty jemu pewnie, za to gardło dam.
Palcem zaczął grozić.
— Ja więcej wiem, niż się tobie zdaje... Masz męża dudka, z pozwoleniem — to jego rzecz, ja się w to nie wdaję; ale wróble o tem na dachach śpiewają... jak acaństwo z sobą byli.
Milka z początku wystąpieniem ojca zmieszana, wprędce do siebie przyszła.
— Że mam dla niego przyjaźń, z tem się nie taję, i o tem wróble śpiewać mogą, zawołała z gniewem — ale nikt mi w świecie zadać nie może, ażebym dała powód do potwarzy... Jak Bóg na niebie, ojcze mój, krzywdzisz swe dziecko niewinnie.
Łzy się jej polały, a Podroba zmiękł.
— No, to dosyć tego, dosyć! zawołał — ja nie powiadam czego nie wiem, a co wiem to przy mnie zostanie...
Skutkiem tego niezręcznego wystąpienia rządcy było, że Zastawska mimo nocy, tegoż dnia chciała odjeżdżać do domu. Rządczyni w obronie córki stanąwszy, wpadła na męża. Podroba uciekać musiał, a Milki matka nie puściła. Nazajutrz rano stary córkę ledwie nie przepraszać musiał, i ubłagał, ażeby została.
Celestyn jak tylko mógł się podźwignąć, zaproszony na poradę na folwark, przyszedł o kiju. Nie spodziewał się on tu znaleźć Zastawskiej, która na