Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/503

Ta strona została uwierzytelniona.

Jechał z mocnem postanowieniem gorzkiego wypowiedzenia prawdy, lecz — szczególna okolicznośćna ustach mu ją wstrzymała.




Salon znalazł pełnym osób, widocznie pod wrażeniem jakiejś wiadomości ważnej i zajmującej wszystkich, zgromadzonych w pośrodku i żywą, urywaną prowadzących rozmowę.
Ks. Jadwiga zobaczywszy Rymunda, którego nie lubiła i widzieć się go u siebie niespodziewała, postąpiła kilka kroków ku niemu. Twarz miała zarumienioną, ożywioną — rozjaśnioną.
Witał ją ceremonialnie Litwin, gdy się odezwała.
— Cóż kuzyn na tę wielką wiadomość powiada...?
— Jaką? nic nie wiem! zawołał zdumiony Rymund.
— Nic nie wiecie? książę Herman umarł!
— A! a! a! odezwał się gość — umarł? Wieczny pokój! Główna rzecz pono jaki zrobił testament.
— Właśnie o tem mowa — odezwała się księżna, wiadomości o testamencie bardzo dziwne i sprzeczne.
Nadchodzący hrabia Tymoleon wtrącił.
— Co mówisz o testamencie, to są wszystko baj-