ratorach talentu i osoby — ale dwa razy zawiedziona, już ani słyszeć nie chciała o nowych kajdanach, i postanowiła cała się poświęcić Muzom i Apollinowi.
Chociaż zdaniem Landlera Celestyn nie miał już nad kilka tygodni do życia, co najwięcej, stał się cud po przeniesieniu go na nowe mieszkanie, siły po trosze wracać zaczęły...
W kilka dni polepszenie było tak znaczne, że doktór, choć nie wierzył w uzdrowienie, przebąkiwał, że dogorywanie może się przeciągnąć.
Jak gdyby los w ostatniej chwili chciał nieszczęśliwemu nagrodzić co wycierpiał na ziemi, u łoża jego zjawiła się niespodzianie, dopiero przez Rymunda zawiadomiona siostra.
Powitanie było łzawe i poruszające, a Leokadya ani bratu, ani rodzinie darować nie mogła, że jej wcześniej o chorobie nie zawiadomiono. To wspomnienie przeszłości żywe, nowe życie wlało w chorego. Zapomniał o sobie, rozpytując Leokadyi o jej pożycie, o dzieci, o męża, mówiąc z nią o ojcu i matce. Wprawdzie po rozmowach tych dostawał trochę gorączki — ale miał twarz rozjaśnioną i uśmiech na ustach.
Siostra mówiła z nim o przyszłości, chciała go uzdrowionego zabrać z sobą, a mąż jej obiecywał