Panna Klara miała ten wzrok bystry starych biednych panien, który wszystko przenika łatwo, i najdoskonalej znała co się działo, co się myślało w domu. Niewyzywana jednak, milczała o tem.
Cały stosunek księżniczki do Celestyna i przebieg tej miłości, która się poczęła od tego, że dziewczę uraziło się obejściem z nim jak z dzieckiem — cały ten romans wywołany przez Jadzię, w którym imaginacya i głowa większą grały rolę niż serce — był pannie Klarze lepiej może znany, z najdrobniejszemi szczegółami, niż obojgu młodym...
Wygnana do salonu w czasie lekcyj, siedząc z dala ze swą robotą, chwytała słowa, wejrzenia, ruchy — i wiedziała za wczasu, iż to się może skończyć czemś dla domu niemiłem.
Dawała nawet pół słówkami do zrozumienia o tem matce, która wcale nie chciała nic podobnego przypuścić.
Spełniwszy obowiązek, panna Klara, westchnęła i — zamilkła.
Teraz dopiero przypomniała sobie księżna ostrożne napomknienia starej sługi. Wygnana grzecznie przez córkę, księżna skinęła na pannę Klarę, aby szła za nią.