— Szkoda! dodał po chwili namysłu wzdychając stary — gotowo się to na świecie zmarnować... lecz, takie są ludzkie losy...
Stanu duszy ex-seminarzysty nie będziemy ani opisywali, ani analizowali. Zakochał się z całym impetem młodości, a pozostała w duszy poczciwa skromność i pobożność uczuciu temu nadawała cierpki razem i słodki smak zakazanego owocu...
W ciągu miesiąca tego, z powodu zdawania Berezówki majorowi, tysiąca drobnych szczegółów, interesów, rachunków, pomiędzy Dziwulską a Kątem nieustanne były i żywe bardzo stosunki.
Major naumyślnie, gdy tylko mógł, w miejscu swem posyłał Jurasia. Czynił to zawsze rachując na to, że się chłopiec w ten sposób rozrusza, zabawi, odżywi, a nie brał na seryo sentymentu, jaki się mógł zrobić z tego, bo zdawało mu się, iż do wielkich amorów przyjść nie może...
Jakoż nie rozwinęło się nic więcej nad bardzo czułą i braterską przyjaźń, która jednakże mogłaby się była nazwać inaczej, gdyby dwoje tych dzieci lepiej znało serca własne i życie... w ogóle.
Marynka zawojowała od razu Jurasia i rzucała nim jak dziecię piłką. On, służył szczęśliwy, wma-