Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/117

Ta strona została uwierzytelniona.

najszczęśliwszymiby się czuli, gdyby ich użyć raczyła... Wojsko stało w pogotowiu...
Scarlatti’ego też pochlebnica wyrozumiawszy, podbudziła zawczasu, potakując mu, roznamiętniła i posługiwała się jego zdaniem przedwczesnem, bardzo zręcznie.
Prawie pewna zwycięztwa nad przyszłą współzawodniczką, Lacerti oczekiwała tylko na zjawienie się nieprzyjaciołki, aby rozpocząć kroki na jej pognębienie, na pozbycie się...
Matka i ona, równie biegłe w intrygach, naradzały się i szeptały po całych dniach, przewidując co na jaki wypadek czynić wypadnie.
Jakkolwiek zręczna Lacerti nie mogła się powstrzymać, aby przy pierwszej sposobności nie dać uczuć Volanti’emu, jak ją bolało to, że już na jej miejsce inną sobie chciał wyszukać. Dość było wejrzenia jej i tonu, aby impressario poznał z jakiem uczuciem signora Laura przygotowywała się na przyjęcie współzawodniczki.
— Pani się mylisz, odpowiedział chłodno dyrektor, sądząc, że to dziecko, które jeszcze śpiewać nie umie, może się pokusić o zajęcie miejsca obok tak znakomitej i sławnej artystki.
Najprzód bez komplementu — pani... nikt zastąpić nie może. Powtóre panna Marya... musi się kształcić długo nim wystąpi, i zapewne wystąpi gdzieindziej...
— Ale pan się też mylisz, gorączkowo odparła Lacerti, sądząc, że mnie to może uczynić przykrość, albo obudzić obawę!
Poruszyła pięknemi ramionami.