prawem dla rodziny... Uroczo piękna, dosyć adorowana, aby w salonie zachwycać mogła, wydana najprzód była za równie sztucznie wychowanego księcia, który ożenił się z nią trochę dla piękności, więcej dla stosunków, najbardziej dla milionowego posagu...
Jeszcze młody, ale już wielce doświadczony książę ani roku nie pozostał wiernym małżonce... miał fantazye... Ci, którym to było na rękę, księżnie otworzyli oczy...
To ją oswobodziło od przymusu wszelkiego, uprawniło do szukania rozrywek, które się stręczyły same...
Życie dwojga małżonków, po roku i urodzeniu syna, rozdwoiło się na dwa ogniska, dwa domy, dwa obozy, które nie stały względem siebie nieprzyjacielsko, lecz całkiem neutralnie.
Księztwo byli z sobą bardzo przyzwoicie, bardzo dobrze... a nawet sam książę niekiedy stawał się czułym. Czyniło się to dla świata.
Fantazye księżny Teofanii, pomimo iż nie były tajemnicą dla nikogo z wyższego towarzystwa, obchodziły się bez wybuchów i skandalu... Formy były zachowane starannie... nic zarzucić im nie mógł najsurowszy moralista — salonowy.
Tryb ten życia zupełnie naturalny, przewidziany nie zadziwił nikogo, znajdowano go prawidłowym. Inaczej przecie być nie mogło...
Tymczasem książę umarł z cholery... Pogrzeb był wspaniały, żałoba gruba i ścisła... żal wielki. Nigdy nieboszczyk za żywota tak czule kochany nie był jak po zgonie; księżna portret jego umieściła w swym
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/139
Ta strona została uwierzytelniona.