po pokojach dla matki. Blada twarzyczka nosiła jeszcze na sobie oznaki cierpienia...
Dziwulska, która od przybycia do stolicy na chwilę nie mogła spocząć, gryzła się i męczyła życiem nowem po wstrząśnięciu — jakiego doznała teraz, zasłabła... Marynka zmusiła ją położyć się i zasiadła na straży... O lekcyach śpiewu mowy nie było, doktor przychodził codziennie i codzień nowe przepisywał leki. Francuz po kilka razy na dzień dowiadywał się niespokojny co się dzieje z Dziwulską?...
Nie skarżyła się ona, lecz widocznie coraz gorzej jej było... Marynka słyszała ją przez sen jakby z gorączki mówiącą płaczliwie:
— Po cóż? po cóż było nam wyjeżdżać z Berezówki?...
Wstała wreszcie i Dziwulska z łóżka, milcząca, zmizerowana, ale z rezygnacyą pobożną... Zaczęła znowu krzątać się około domu... Volanti przypomniał, że lekcye przerwane na nowo rozpocząć potrzeba...