Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/240

Ta strona została uwierzytelniona.

ty do życia, w rozpacz wprowadzał Krzewską, barona i wszystkich niemal co ją znali.
Volanti wolałby był może widzieć ją więcej ożywioną i z większym zapałem oddającą się powołaniu, lecz z drugiej strony obojętność jej i chłód ułatwiały mu zadanie. Nie potrzebował się obawiać o nią.
Rozpoczęta z baronem rozmowa ożywiała się nieco, potrafił rozbawić Marynkę, zająć ją. Krzewska z widocznem zrozumieniem swej roli, zatopiona w książce, nie mieszała się, ani przeszkadzała rozmowie...
Przedmiot jej zresztą zbyt zajmującym nie był. Percival spróbowawszy parę razy potrącić o coś wyrazistszego, nie był zrozumiany, zwrócono go w inną stronę...
Pół godziny tak zabawiwszy może, pożegnał: zawsze chłodną i poważną Marynkę...




Od bardzo dawnego czasu baron nie zaglądał do panny Laury Lacerti, lecz że u niej nigdy na gościach nie zbywało, bo choć nie miała talentu utrzymania przy sobie długo wielbicieli, posiadała dar przywabiania ich znakomity, niebardzo tęskniła po niewiernym....
Wiedziała ona, że baron kręcił się około Ludwinki, jak ona ją pogardliwie zwała, a choć czas