dla niej pewny rozgłos w salonach, w kółku znawców. Mniej się też ważyło wśród takiego grona słuchaczów, nawet gdyby zdania niezbyt były pochlebne.
Nosząc się z tym planem, który tłómaczył Marynce, jako przygotowanie konieczne do występów w teatrze, do ośmielenia się i pozbycia trwogi, Volanti wpadł na myśl uproszenia księżny Teofanii, aby ona mu w tem była pomocą.
Jakkolwiek pochlebiało to starej pani umalowanej na młodą, choć Marynce była życzliwą dosyć, choć muzykę lubiła i śpiew dzieweczki razem, miała księżna od niejakiego czasu trochę podejrzenia i niechęci ku sierocie... zazdrosną była o Volantego.
Rzadko już nawet zapraszała ją do siebie i tylko wiadomości przynoszone przez Zosiczową o tem, że Percival się tam kręcił i widocznie zajęty był Marynką, nieco ją uspokajały.
Volanti tłómaczył się przed księżną wprost tem, że spekulował na głosie, i że nie dziewczę, ale talent go żywo obchodził.
Dała się więc skłonić księżna Teofania na wieczór muzykalny, na który miała sprosić wszystkich dyletantów i znawców. Rozbijało się o to wszystko, czy na nim Marynka miała występować sama, czy obok niej i inni wirtuozi, śpiewacy. Volanti dla wywarcia większego wrażenia chciał, aby była jedna tylko na wieczorze, księżna utrzymywała, że nie godziło się zamęczać biednej i niezupełnie się też na siły jej spuścić było można.
Ponieważ księżna co do samego wieczoru zrobiła już ustępstwo swojemu ulubieńcowi, on się nie mógł
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/249
Ta strona została uwierzytelniona.