upierać przy tem, co mu się zdawało lepszem... uległ. Obok więc tego świeżego sopranu, zaproszony był tenor świeżo zamówiony z Paryża i fortepianista niemiec, który choć nie nawykł był do akkompaniowania przy śpiewie, podejmował się na ten raz zniżyć do tej funkcyi podrzędnej.
Marynka, choć jej nie zbywało na odwadze, choć miała wiele krwi zimnej i rezygnacyi, uczuła jednak pewną tremę...
Volanti i Corsini jej dwie arye, niezmiernie trudne, to mniejsza, do popisu stworzone, i właśnie jak najmniej dla niej sympatyczne...[1]
Upierała się przy wyborze czegoś, coby jej było milszem, zahukano ją... Volanti nie dał nawet mówić z sobą tym razem. Stał się szorstkim i nakazującym.
— Jeżeli pani zechcesz tak, według swej myśli wszystko prowadzić, rzekł, ja za nic nie ręczę. Pani nie znasz warunków, ludzi, słuchaczy... my mamy doświadczenie...
Corsini znowu obstawał przy tem, aby mógł znajdować się na wieczorze dla akkompaniowania, a księżna przez kaprys jakiś nie chciała go mieć...
Drugim domowego kwasu i dąsań powodem stała się pani Krzewska. Żądała koniecznie być zaproszoną, jako towarzyszka Marynki na wieczór do księżny Teofanii.
Stara pani, która ją parę razy widziała, miała wstręt do niej, niecierpiała jej.
Dwa te typy nadto były do siebie zbliżone, zbyt może sobie pokrewne, aby się mogły znosić wzajemnie.
- ↑ Korekta błędu w druku na podstawie wydania gazetowego Gazety Warszawskiej 1882 nr 54.