Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/301

Ta strona została uwierzytelniona.

P. Ildefonsa zbyt była interesowna w tej sprawie, a jakoś niedość dowierzała włochowi, żeby się słownem tem oświadczeniem mogła zaspokoić. Kazała sobie opowiedzieć szczegóły, zażądała zobaczyć domek... i Corsini zauważył w ostatniej chwili stanowczej, że jej, jak wprzódy jemu, męztwa zabrakło. Kazała sobie opowiedzieć szczegóły, zażądała zobaczyć domek... i Corsini zauważył w ostatniej chwili stanowczej, że jej, jak wprzódy jemu, męztwa zabrakło. Kazała czekać, dąsała się, zaczęła wynajdywać trudności, odłożyła na dni kilka... słowem, rozgniewała włocha i stała mu się podejrzaną...
Bez niej nic nie mogąc dokonać, Corsini zły, musiał zdobyć się na cierpliwość, której nie miał.




W czasie gdy się to za ciemnemi kulisami odegrywało cicho i niepostrzeżenie, Marynka po pierwszem wystąpieniu, natychmiast musiała powtórnie ukazać się w teatrze w tej samej sztuce... Klika przeciwna nie śmiała już wystąpić nawet, teatr był przepełniony, oklaski szalone.
Lacerti, która nie chciała okazać, ile ją to bolało, przyszła na widowisko i cierpliwie, z ciężko wymodelowanym na ustach uśmiechem, dosiedziała do