Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/318

Ta strona została uwierzytelniona.

— Natychmiast lecę dać znać do policyi! zawołał, rozeszlę na wszystkie strony... Straż stojąca przy teatrze, będzie wiedziała coś...
Wyleciał nie mówiąc więcej, drzwi nawet za sobą nie zamknąwszy.
Percival postał chwilę, patrząc jak w tęczę na coraz bardziej mieszającą się wdowę, która zdawała się, albo go nie widzieć, lub udawać, że o nim nie wie... Uśmiech gorzki usta mu wykrzywiał, pogardy pełnem wejrzeniem zmierzył ją, i nie żegnając się, wyszedł powoli.

KONIEC TOMU DRUGIEGO.