ocaloną na scenie.
„Doktor S., znakomitość nasza, któremu tylu cierpiących zawdzięcza życie i zdrowie, nie odstępuje łoża chorej i t. d.“
Nie pytając nikogo o radę, Volanti natychmiast ogłoszenie wysłał do dziennika, z którym był w stosunkach, prosząc, aby wiadomość tegoż wieczoru wydrukowana była.
Można sobie wyobrazić podziwienie panny Laury, gdy właśnie wśród najgorętszych rozpraw o tym skandalu, który jej taką sprawił radość, przyniesiono numer dziennika, a chciwie zawsze przerzucająca go panna Lacerti zobaczyła w nim opis wypadku.
Z podziwienia krzyknęła cyganka, podnosząc gazetę do góry. Wszyscy ją sobie z rąk wyrywali. Lacerti potrząsnęła głową:
— Volanti jest bardzo, bardzo zręczny!... zawołała. Ale są wypadki, których drukarskie czernidło zatrzeć nie może z pamięci... Historyjka jest dosyć zręcznie zmyślona... tylko kto w nią uwierzy?
Czytano ją w całem mieście z komentarzami rozmaitemi... Baron Percival wpadł do Volantego, aby z ust jego posłyszeć prawdę...
— Ale cóż baron chcesz, abym mu powiedział więcej nad to, co jest wydrukowane?... odparł dyrektor... Święta prawda!... Konie poniosły, kareta się wywróciła, rozpadła w kawałki. Ten zbój Corsini, który towarzyszył pannie Maryi, wyszedł z niebezpieczeństwa mało co potłuczony; ona... leży chora.
— Tak, odezwał się Percival, wszystko to dobre jest dla innych, mnie możesz powiedzieć, jak to było?
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/338
Ta strona została uwierzytelniona.