Rodzina zgłosiła się natychmiast do spadku, i Volanti nie miał nawet czasu zapewnić sobie prawie tego, co mu za życia ofiarowała stara księżna. Odebrano mu willę, zasekwestrowano rozmaite kosztowności w jego mieszkaniu i tylko pośrednictwu przyjaciół winien był, że bez skandalu rodzina go odprawiła.
Mówiono po cichu, iż niewielką jakąś summą usta mu zamknięto... Volanti przez dni kilka chodził jak zabity; nierychło dopiero trochę przytomności i energii odzyskał.
Ponieważ Zosiczowa została bez miejsca i zajęcia, bo i jej rodzina wypowiedziała przytułek, mając Krzewską odesłać na Litwę, Volanti ją zaprosił, aby przy Marynce pozostała. Zgodziła się na to z wdzięcznością.
Burczakówna też wiadomość o tem przyjęła wdzięcznie.
Wprawdzie niewiele sobie po jej towarzystwie obiecywać mogła, lecz znała ją dobrą, łagodną, spokojnego usposobienia i jakby stworzoną na taki cień, który nie mając swej woli, towarzyszyć musi sierocie, a być świadkiem niemym każdego jej kroku.
Krzewska na wyjezdnem, nawet do Marynki na pożegnanie nie przyszła. W czasie rzekomej swej choroby, uprzedzając powrót na Litwę, wysłała listy do marszałkowej, do której się znowu dostać chciała, i do majora... Kulwiszowi nie donosiła nic, oprócz tego, że jej zdrowie nie dozwala wytrwać w klimacie ostrym; marszałkowej obiecywała ciekawe opowiadania o tym świecie, na który patrzała.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/343
Ta strona została uwierzytelniona.