Marynka sama, obawiając się, aby do starego matki przyjaciela nie doszły wiadomości przesadzone a straszne, napisała do niego uspakajając go o siebie, i zapewniając, że ma bardzo dobrą towarzyszkę w miejscu Krzewskiej.
List ten pisząc biedne dziewczę, pomimo całej mocy nad sobą, wspomnieniem matki, Berezówki, cichego litewskiego kątka, życia w nim spędzonego tak wesoło... nawet poczciwego niezgrabnego Jurasia i starego Żantyra, do łez ją poruszyło... Jakże tamta Marynka śpiewająca na łące, od tej nieszczęśliwej męczennicy, wielkiej artystki, osamotnionej, zbiedzonej, bez opieki zostawionej samej sobie nie była podobną!
Poczwarną niemal wydawała się jej ta metamorfoza, jakiej los na niej dokonał.
Z za łez, które jej się mimowolnie z oczu lały, widziała w dali Berezówkę... serce jej biło... Wrócić tam! wrócić! zdawało się szczęściem jedynem...
Nie mierzyła przepaści, jaka ją od tych miejsc i czasów dzieliła. Mogła powrócić do cichego zaścianka, ale czy w nim mogła być szczęśliwą?
List do majora wysłany był bardzo w porę i napisany tak, że mógł zapobiedz temu, co powiozła Krzewska.
Nie obawiając się już tam niczego, można się domyślać, jakiemi potwarzami mścić się chciała za niepowodzenie swe w stolicy. Oszczędzać Marynki nie czuła się wcale w obowiązku...
W mieście też, pomimo wszelkich starań Volantego, aby wypadek ów w innem świetle się wydał niż był w istocie, prawdziwa historyjka gwałtownego po-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/344
Ta strona została uwierzytelniona.