w zgrzebnej koszuli, uczyniłem sławną, dałem wychowanie... uratowanie... uratowałem od dwójznacznej sytuacyi... Pomimo to, spojrzyj na nią! Męczennica! Nie jestże to warte śmiechu?...
Skrzywił się Percival.
— Przepraszam cię, zawołał, to wcale nie jest śmiesznem! Masz do niej żal, i dla tego jesteś niesprawiedliwym, lecz postaw się w jej miejscu... Oprócz sławy, która nie karmi i serca nie nasyca, co ona zyskała w tem wszystkiem? Sukienkę jedwabną, palącą jak odzież Nessusa, gdy jej w perkalikowej na wsi daleko było lepiej i wygodnej.
Volanti począł się przechadzać znowu.
— Wszystko to mi teraz obojętnem jest, rzekł. Powiem ci otwarcie, chcę się wzbogacić, nie idzie mi o nic więcej. Zresztą...
Ręką zamachnął w powietrzu.
— Ale ją to bawi, dodał poprawując się. Ona sama chce być czynną i wzdragała się odpoczywać. Nie zmuszam jej, słowo daję...
A po małym przestanku dorzucił:
— Zamiast do wód, lub na wieś, zaproponowała mi przedstawienia w główniejszych miastach naszych... Pojedziemy do Moskwy, do Rygi, może za granicę...
Percival się obruszył mocno.
— Ale ty ją dobijesz! zawołał.
— Nie, ona sama chyba, przerwał Volanti. Chcesz się o tem przekonać? Proszę... pomów z nią sam na sam, zobaczysz...
— Na twojem miejscu, wtrącił Perciwal, wchodząc nawet w tę chciwość dla mnie niezrozumiałą
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/369
Ta strona została uwierzytelniona.