Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/376

Ta strona została uwierzytelniona.

— Mam deficyt znaczny w kasie, muszę odprawić tego człowieka. Kilka tysięcy przepadło.
Percivala tak to mało obeszło, iż nie odpowiadając nawet, skłonił się milczący i wyszedł.




Zemsta małych ludzi bywa często okrutną. Im niżej stoi ten, który się czuje dotkniętym i pragnie odwetu, im wyżej nad nim jest nieprzyjaciel, tem zajadlejsze staje się prześladowanie.
Przypomną sobie czytelnicy, że tego wieczoru, gdy baron do salonu Lacerti przyniósł wiadomość o ślubie dyrektora z panną Maryą, siedzący w kącie stary francuz, zdegradowany dla braku głosu do chórów, odezwał się, iż wiedział o żonie Volantego, i przebąknął, że ślub separowanego nie był ważny.
Przeszło to niepostrzeżone prawie, bo nikt wagi nie przywiązywał do prostej pogłoski.
Lacerti tylko to dobrze zapamiętała. Powodzenie współzawodniczki, chłód, który ją od niej zrażał i draźnił, pragnieniu zemsty nie dawały usnąć.
Piękna Laura, nie mogąc inaczej dokuczyć nieprzyjaciółce, wpadła na myśl zbliżenia się do starego chórzysty. Jednego dnia zaprosiła go do siebie, gdy oprócz niej i matki nikogo nie było.
Zręcznie bardzo naciągnęła rozmowę na tę pierwszą żonę Volantego.