za jego długi. Obiecywał jej pomoc dla wyswobodzenia od tego ciężaru, ale tymczasem nie mogła się spodziewać, ażeby ją z miasta wypuszczono, dopóki interesa Volantego nie były uporządkowane.
Ci, którzy sprowadzili panią Izaurę, byli też w niemałym kłopocie. Rozbiegli się i pochowali wszyscy, została sama, zrozpaczona, napróżno kołacząc do drzwi zamkniętych, zmuszona sprzedawać swe pozłacane brosze i bransoletki. Ktoś jej wreszcie doradził udać się do barona, który przez kamerdynera wysłał jej kwotę potrzebną na zapłacenie kosztów podróży. Chora, z gorączką, łzami i przekleństwami na ustach, siadła francuzica do wagonu, oznajmując p. Pipelet’owi powrót swój do gospodarstwa.
Tego samego dnia, gdy Marynka z Zosiczową opuściła dom Volantego, przenosząc się do hotelu, który baron jej wskazał, napisała natychmiast do majora, do jedynego pozostałego opiekuna, od którego dawno bardzo nie miała już wiadomości.
Prosiła go w liście o jakąkolwiek pomoc, malowała mu okropne położenie swoje i oznajmowała, iż powróci do Berezówki.
List ten wyprawiła z trwogą w sercu; był on ostatnim ratunkiem, jedyną nadzieją. Obawą napełniało ją to, że major, ani jego siostrzeniec, od bardzo