Z tego, cośmy napomknęli o Adeli, można się trochę domyślać jej charakteru i usposobień... Wiele jej szło zawsze o to, aby się okazać czemś lepszem niż się wydawała przez swe ubóztwo i nieszczęście. Rada była pochwalić się z wychowaniem staranniejszem, z pewną znajomością świata.
Nie chciała też Francuza, człowieka obcego, odprawić niegrzecznie i dać mu odgadnąć co się w domu działo...
Po krótkim więc namyśle ubrała się skromnie, ale starannie, i z wielką powagą wyszła do bawialnego pokoju. Chociaż nieczęsto się jej zdarzało mawiać po francuzku, ucząc tego języka córkę, nie zapomniała go i mogła nim mówić dosyć poprawnie.
Francuz, galant, z wielkiem uszanowaniem przysiadł się do gospodyni domu. Bardzo zręcznie rozpoczął przeproszeniem za swą natrętność, pochwałami cudownego głosu, które do serca matki trafiły, tłomaczeniem wreszcie, że zawód teatralny liczył teraz nietylko osoby średniego stanu w szeregach swych znakomitości, ale dostojne hrabianki, baronówny, dzieci rodzin szlacheckich i t. p.
Wszystkiego tego Dziwulska musiała wysłuchać cierpliwie. Francuz nad wszelkie spodziewanie wydał się jej człowiekiem przyzwoitym, poważnym, niemal obudzającym zaufanie...
Nie przekonało jej to, aby mu dziecko poświęcić mogła, na samą myśl tę się wzdrygała — lecz... miała
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/48
Ta strona została uwierzytelniona.