kredytował. Wybierając się w tę fantastyczną podróż jakąś, Dziwulski nie miał wcale pieniędzy, żona mu ich dać nie mogła, bo także nie miała. Nie wiedzieć w jaki sposób potrafił wmówić w Pinkasa, że Dziwulska na spłatę naglącego długu potrzebowała pięciuset złotych, sfałszował jej podpis, wziął pieniądze i zniknął.
Nie rychło żyd dał znać o tem Dziwulskiej, która zakrzyknęła, że o żadnym długu nie wie.
Pinkas zagroził procesem kryminalnym o fałszerstwo... Cóż miała czynić nieszczęśliwa kobieta? Prawie na klęczkach, ze łzami wyprosiła sobie warunki wypłat częściowych i dług przyjęła na siebie. Ale summa ta z procentami, które ją powiększać miały, była dla niej ciężarem zmuszającym do nowych oszczędności, do ofiar prawie nad siły... Groziła zima niedostatkiem pierwszych potrzeb... Wszystko co zwykle opędzało je, musiano sprzedawać za bezcen, aby wierzyciela zaspakajać...
Nigdy jeszcze tak ciężko nie dało się im czuć ubóztwo...
Do księdza Kaliksta nigdy się nie zwykła była udawać Dziwulska, wiedząc, że i on był ubogim; teraz zaś mniej niż kiedykolwiek mogłaby była uciec się do niego, bo brat zaziębiwszy się, zachorował mocno, leżał nie wstając z łóżka, a lekarstwa, doktór i zastępujący go młody wikaryusz, wszystkie zasoby wyczerpywali.
Trzeba było pielęgnować go jeszcze, a za nic w świecie siostra nie byłaby go chciała martwić, skarżąc się na własne cierpienie. Ona lub Marynka mieniały się przy chorym, który pomimo młodości, mimo
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/68
Ta strona została uwierzytelniona.