Był to znany dobrze całemu sąsiedztwu dziedzic folwarczku, przezwanego przez niego Kątem, o pół mili od Berezówki położonego, pan Jan, poufale (mimo siwych wąsów) Jaśkiem zwany, Kulwisz.
Służył niegdyś wojskowo, i dawano mu tytuł majora, chociaż podobno nigdy nad kapitana się nie podniósł...
Człowiek dobry z kościami, wesół, stary kawaler, choć nie majętny, miał się stosunkowo dobrze, bo gospodarzył wybornie, a mało dla siebie potrzebował. Wielki przyjaciel nieboszczyka ks. Kaliksta, a przez toż samo i siostry jego, miał uwielbienie niemal zapalczywe dla pani Adeli, zwał ją świętą i męczennicą, Dziwulskiego po prostu łajdakiem, — i gdyby mu pozwolono, byłby się czynnie opiekował losem swojego ideału, ale Dziwulska unikając posądzeń, obmowy, otwarcie go prosiła o to, aby jej na ludzkie języki nie narażał.
Kulwisz więc bywał tu rzadko, lecz od czasu do czasu żądzy widzenia pani Adeli i Marynki nie mógł się oprzeć.
Gdy mu do Berezówki niewolno było zaglądać, dowiadywał się u arendarza co się tam działo, i był też uwiadomiony o wszystkiem jak najszczegółowiej. Na biedę nie mógł tu być niczem pomocą, bo Dziwulska najmniejszej posługi przyjąć od niego nie chciała.
Kulwisz tym razem nie wiedział o przybyciu Francuza, ale o jego pierwszej bytności słyszał od księdza — i był tego zdania... że fortunę za włosy chwytać należało.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/75
Ta strona została uwierzytelniona.