gacz, do tego wspaniałomyślny co się zowie i poczciwego serca. Spojrzeć na jego dwór, to się i przy marszałkowskim i prezesowskim nie powstyda, taki wspaniały. Co jezdnych! co huzarji! co służalców! a jaka zgraja klientów i przyjaciół! Kiedy zaprosi na bankiet, to gości wynoszą u niego nieżywych prawie, tak ich przyjmuje. Niedawno prezes i marszałek odleżeli po tygodniu jak ich spoił pan Stanisław. A co prochu napsuła trybunalska gwardja, strzelając na wiwaty. Księża ichmość całą noc nie spali od huku, i niedarmo coś o tem ojciec Jan wspomniał delikatnie w niedzielnem kazaniu, strofując Baltazarów naszych, co ucztują tak wspaniale, jakby nic lepszego na świecie nad ucztowanie nie było. A co waszmość na to powiesz, sam kielicha do ust nie przytknie, lubi tylko tak honeste traktować gości. I jest z czego, bu substancja krom tej jaką posiada w koronie, większa jeszcze w Litwie, ojczysta: koronna macierzysta podobno i niestarczyła by na jeden trybunał i utrzymanie się przy deputacji, zwłaszcza że jaśnie wilmożny Deputat wziątków pod żadną postacią nie bierze, swoją część grzywien instygatorowi rezygnuje i ubóstwo wspiera.
To mówiąc Prozorowicz, podniósł się z siedzenia i otarłszy usta rękawem, potrząsał czapką, którą zbierał się na uszy nałożyć.
— Dzięki wam za historją — rzekł palestrant — djable ciekawa, szkoda tylko że nieskończona.
— Młody waść jesteś, może końca doczekasz, ja się go już widzieć nie spodziewam — dodał smutnie eks-mecenas — mnie już samemu niedaleki koniec własnej historji! Zemrze się pewnie kiedyś za piecem u żyda i ludzie dobrego słowa nie dadzą. Mój stoliczek pod wschodami zajmie drugi taki biedota jak ja, dwa dni pogadają o mnie i — finis coronat opus! — Westchnął Prozorowicz ciężko, ostatnich słów domawiając, i oba wyszli z gospody Matjasza, gdyż już na dworze robiło się dobrze ciemno i ronty gwardji trybunalskiej po ulicach chodzić poczynały. Musieli dla bezpieczeństwa pożyczyć u gospodarza latarki.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom I.djvu/115
Ta strona została uwierzytelniona.