Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom I.djvu/37

Ta strona została uwierzytelniona.

miasta, coraz poczęli głębszem brnąć błotem, co bruk całkowicie pokrywając, gdzieniegdzie tylko wyżej sterczącym, dozwalało głowy ukazać kamieniom. Pomimo że wybierali ścieszki udeptane, które eks-mecenas znał doskonale, codzień je, pokilkakroć czasem i często po pijanemu przechodząc — musieli jednak uczciwie się zawalać, nim dościgli ciemnej i brudnej bramy Grodzkiej, w której wrotach wiecznie czerniała ciżba żydowska, wylewająca się ztąd na miasto.
Za Grodzką zmieniła się fizjognomja ulicy i podróż stała coraz niebezpieczniejszą. Tu już nie było bruku i ścieszki wydeptane odznaczały się tylko rzadszem, lepiej rozklapanem, połyskującem błotem, przez które brnąć było potrzeba. Chociaż na Grodzkiej domy i ulica wcale nie były wzorowej czystości i ochędóztwa; wszedłszy jednak na Żydowską, czuć się dopiero dawało, jak dalece tamta część miasta starannie była utrzymaną. Wprawdzie u niejednych wrót i na Krakowskiem nawet, kupy śmiecia i nawozu wyrzucanego ze stajen wspaniale wznosiły się do wysokości okien dolnego mieszkania, wprawdzie i tam niepoślednie było błoto; ale co za porównanie do Żydowszczyzny! Tu ulica cała, była jedną rzeką brudu, śmieci, obrzydliwości wszelkiego rodzaju, których od niepamiętnych czasów, nikt nie pomyślał wymiatać, lub wywozić. Na rozrobionem kołami wozów i nogami przechodniów błocie, pływały stare pantofle, reszty butów, kawałki koszyków, skorupy od jaj, kości od mięs i ryby, okrawki sukna i łachmanów, ogryzki i warzywa! Niemiłosierny swąd wznosił się z głębi gnijących wiecznie kałuży, na których brzegu zdechłe psy i koty, oczekiwały napróżno pogrzebu. — Domy tutaj stojące prócz dwóch czy trzech przytykających do Grodzkiej bramy i nieco porządniejszych, czarne były prawie od brudu i nie miały innej barwy, nad tę jaką im nadały dymy, sadze, deszcze i pomyje, po ścianach spływające. Każdy prawie dom otoczony był jednym lub kilką balkonami ściany obejmującemi, podtrzymanemi na cienkich i różnie mniej więcej misternie wyrabianych słupkach. Z za balustrad